Transcribe

Siostra Antonia Sikora w służbie bliźniemu na froncie

wszystkie zdjęcia przedstawiają szpital polowy pdo Verdun.
siostra Antonia Sikora urodziła się w 22.12.1886 roku w Łuszkowie gm. Krzywiń, jej imię świeckie to Viktoria.Była jednym z dziesięciorga dzieci Piotra i Józefy z domu Owsiannej Wstąpiła do zgromadzenia sióstr elżbietanek 3 maja 1911 r., nowicjat rozpoczęła 26.10.1911 r., śluby złożyła 16.06.1914 r. Ze Śremu została przeniesiona do Katowic, a następnie do Gliwic. Tam od 1912 roku pracowała jako pielęgniarka w szpitalu wojskowym. Wraz z drugą zakonnicą z Katowic została wysłana na front zachodni do pracy w pruskim szpitalu polowym pod Verdun (w okolicy było ich kilka), w którym przebywali głównie Polacy ze Śląska. W rodzinie krąży historia, iż przez to, że większą część życia asystowała lekarzowi, który miał problemy z alkoholem, nabyła takich umiejętności, że z czasem sama przeprowadzała nieskomplikowanie operację. Po I Wojnie Światowej pracowała w Szpitalu w Krotoszynie i Lesznie. Zmarła w 1966 w domu sióstr emerytek w Lesznie. Opublikowane fotografie pochodzą z jej prywatnego albumu przekazanego rodzinie po jej śmierci.

Antonia Sikora, szpital polowy pod Verdun
Medical
Front
Women
Photograph
42.791861,1.6888639999999668
Zdjęcie przedstawia 6 zakonnic, siostra Antonina stoi na ganku górując nad innymi zakonnicami, ponieważ była ich przełożoną.
Na zdjęciu widoczna jest sala chorych w szpitalu pod Verdun. Siostra Antonia była jedną zakonnicą, poza nią pracowały tam też 2 pielęgniarki świeckie. W tym szpitalu przebywali głównie Polacy ze Śląska.
Szpital polowy pod Verdun
Siostra Antonina Sikora była jedyną zakonnicą w szpitalu, ma opaskę Czerwonego Krzyża. Zdjęcie wywołane w Gliwicach.
Siostra Antonina na zdjęciu siedzi w pierwszym rzędzie. Inne informacje nie są znane.
Siostra Antonia siedzi jako czwarta od lewej. Zdjęcie wywołane w Gliwicach.

Show More
 
 
 
 

CONTRIBUTOR

Antonii Sikory

DATE

1912

LANGUAGE

pol

ITEMS

6

INSTITUTION

Europeana 1914-1918

PROGRESS

START DATE
TRANSCRIBERS
CHARACTERS
LOCATIONS
ENRICHMENTS

Generating story statistics and calculating story completion status!

METADATA

Source

UGC

Contributor

europeana19141918:agent/1406cbea96a5b9f0f07b2a2676fb810a

Date

1912

Type

Story

Language

pol
Polski

Country

Europe

DataProvider

Europeana 1914-1918

Provider

Europeana 1914-1918

Year

1912

DatasetName

2020601_Ag_ErsterWeltkrieg_EU

Begin

1912

End

1912

Language

mul

Agent

Antonii Sikory | europeana19141918:agent/1406cbea96a5b9f0f07b2a2676fb810a
Antonia Sikora | europeana19141918:agent/e89209633bbda1d6ee8f32cef0fdf694

Created

2019-09-11T08:41:31.797Z
2020-02-25T08:51:24.987Z
2020-02-25T08:51:24.988Z
2016-06-03 15:31:39 UTC
2016-06-30 16:39:00 UTC
1916
2016-06-30 16:39:03 UTC
2016-06-30 16:39:05 UTC
2016-06-30 16:39:08 UTC
1917
2016-06-30 16:39:12 UTC
2016-06-30 16:39:15 UTC

Provenance

PZ03

Record ID

/2020601/https___1914_1918_europeana_eu_contributions_20862

Discover Similar Stories

 
 
 
 

Kazimierz Karwatka na froncie

13 Items

(1) Grupa wojskowych, zdjęcie wykonane w Poznaniu przed wyruszeniem na front, na zdjęciu Kazimierz Karwatka (drugi od lewej) (2) Nasza kwatera. W głebi kościół. Na przyzbie Karwatka - fotografia dwóch mężczyzn, Domaniewice, 6 maja 1915 r. (3) Nasza kuchnia polowa, Domaniewice, 6 maja 1915 r. (4/5) Zdjęcie z frontu przedstawiające żołnierzy przed chałupą z koniem, wykonane 8 maja 1915 roku w Domaniewicach. Na fotografii Kazimierz Karwatka (piąty od lewej strony) (6) Kazimierz Karwatka podczas posiłku, Domaniewice, 14 maja 1915r. (7) Zdjęcie wykonane przed lazaretem, na nim żołnierze z personelem lazaretu (Kazimierz Karwatka, w pierwszym rzędzie, drugi od lewej), zdjęcie wykonane prawdopodobnie w 1916 r. || Kazimierz Karwatka był moim dziadkiem ze strony matki. Dziadek urodził się w 1885 roku i zmarł rok po zakończeniu II wojny światowej. Studiował w Meklemburgu i z wykształcenia był architektem. Służył w armii niemieckiej jako szeregowy w 29 Pułku Saperów (Pionier-Bataillon Nr. 29). Od 1914 roku był w służbie łącznościowej w Poznaniu (Possen Königl. Preuss. Festungs-Fernsprech-Abteilung), od sierpnia 1915 roku służył w batalionie telefonicznym we Wrocławiu, a od 12 października 1917 był łącznościowcem w 12 Dywizji we Włoszech, Francji i Belgii. Dziadek uczestniczył także w powstaniu wielkopolskim. Zachowało się po nim kilka zdjęć oraz pocztówki. Odnośnie jego pobytu na froncie wiadome jest tylko to, że jego wojsko stacjonowało w Domianiewicach i że w 1916 roku przebywał w szpitalu, co też zostało udokumentowane na zdjęciach.

Go to:
 
 
 
 

Edmund Skubiszyński na froncie

1 Item

Mój dziadek Edmund Skubiszyński urodził się w 1896 roku w Jagodnie koło Kostrzyna. Na wojnę wyjechał w 1914 roku z Sołacza w Poznaniu, gdzie zawsze stacjonowały wojska pancerne. Dziadek był ordynansem przy oficerze. Zajmował się końmi, czyścił buty oficerskie, pomagał. Po wojnie opowiadał dużo o szczątkach koni, które rozerwane przez bomby leżały rozrzucone po polach bitewnych. Dziadek bardzo przeżywał to na stare lata. Opowiadał też, o wielkim głodzie w Marsylii. Ludzie przed pracą wchodzili do morza i z pali wbitych w dno zdejmowali i zjadali małże. Po pracy to samo. Wchodzili, te małże rozkrawali i się nim żywili. Dziadkowie opowiadali mi także, jak wyglądało pożegnanie żołnierzy na dworcu przez ich rodziny, zwłaszcza żony. Nie mogli się rozstać! Oficerowie niemieccy wymyślili, w jaki sposób wyrwać żołnierzy z ramion dziewczyn - powiedzieli, że żołnierze i rodziny mają wejść do osobnych wagonów, a gdzieś na granicy będzie ostateczne pożegnanie. Potem się okazało, że wagony z rodzinami w ogóle nie były przyczepione i pojechali sami żołnierze. Razem z dziadkiem na wojnie był jego brat, Ludwik Skubiszyński. Byli w Wermachcie, co będę ukrywać. Najstarszego brata, Stanisława, Niemcy zostawili. Zawsze zostawiali najstarszego syna na gospodarstwie a reszta chłopaków szła przymusowo do wojska. Na zdjęciu w lesie, z grupą mężczyzn dziadek stoi z psem. Obok niego fryzjer, kowal, musiała być to jakaś przerwa. W 1918 roku dziadek został ranny w rękę. Trafił do szpitala w okolicach Wrocławia. Opowiadał, że kiedy byli w szpitalu i dowiedzieli się, że wybuchło Powstanie Wielkopolskie, wszyscy którzy byli zdolni chcieli uciec, żeby wziąć w nim udział. Niemcy jednak zamknęli i zaryglowali wszystkie drzwi - nikogo nie wypuścili. W ten sposób dziadek nie wziął udziału w powstaniu. Brat dziadka też był ranny, ale nie wiem gdzie trafił. Również brat mojej babci Salomei Skubiszyńskiej z domu Zimnej, żony Edmunda był przed wojną w wojsku niemieckim. Był oficerem. Dostał iperytem w płuca i leczono go w Kiekrzu. Zginął katastrofie kolejowej, ale nie wiadomo kiedy i gdzie. Za zasługi w wojnie dostał Krzyż Żelazny. Dziadek Edmund zmarł w 1974 roku w Poznaniu. Leży na cmentarzu na Sołaczu. Jego brat Ludwik zmarł w latach 70. W naszej rodzinie opowiadano bardzo dużo historii rodzinnych. Kiedyś nie było telewizji i książek - wieczory spędzało się na rozmowach z bliskimi. Babcia opowiadała, że jak chłopaki z wojny wrócili i dziadek zapukał do drzwi w nocy, to go nie wpuściła do domu. On sam też nie chciał wejść, nie chciał wnosić do domu pluskiew i wszy które miał na całym mundurze. Na podwórzu dziadek rozebrał się z łachów wojennych, ostrzygł się i umył a jego rzeczy zostały od razu spalone. Dwóch starszych braci Edmunda: Piotr i Stanisław byli natomiast w Ameryce i zostali zmobilizowani do armii amerykańskiej. Jedna rodzina a kilka armii. || Fotografie mojego dziadka Edmunda Skubiszyńskiego Zdjęcie pierwsze - dziadek znajduje się gdzieś w tylnym rzędzie. Zdjęcie drugie - dziadek to mężczyzna ranny w rękę, zdjęcie zostało wykonane w szpitalu we Wrocławiu. Zdjęcie trzecie - brat dziadka Ludwik Skubiszyński. Zdjęcie czwarte - Edmund Skubiszyński znajduje się po lewej stronie fotografii, u jego boku siedzi pies. Zdjęcie piąte - pacjenci i personel przed szpitalem we Wrocławiu.

Go to:
 
 
 
 

Werner Johann-jako żółnierz polski w pruskiej armii na froncie I wojny światowej

1 Item

WERNER JOHANN (20.12.1877 – 10.04.1915) Johann Werner urodził się w grudniu 1877 roku jako syn Pelagii oraz nieznanego ojca. Jego matka – Pelagia, urodzona około 1858 roku, zamieszkiwała i pracowała w nadleśnictwie Górka koło Mosiny/niem/Moschin/ jako robotnica dniówkowa. Była młodą, atrakcyjną dziewczyną i można z dużym prawdopodobieństwem domniemywać, że ojcem nowo urodzonego był jej pracodawca. Pelagia Werner była osobą niepiśmienną o czym świadczy zapis w akcie urodzenia jej syna, który podpisała krzyżykami. Johann/niemieckie imię ale takie były zarządzenia władz pruskich aby dzieci urodzone przez Polkę nosiły niemieckie imiona/. wychowywał się w miejscu urodzenia a następnie uczęszczał do szkoły elementarnej w Będlewie/niem.Bendlewo/ oraz w Mosinie. Na podstawie pozostawionych przez niego listów i innych zapisków można stwierdzić, że zakończył edukację na czwartej klasie. Mając ukończone prawie 25 lat, bo 21 stycznia 1902 roku zawarł związek małżeński z Marianną Dybizbańską, urodzoną w Będlewie, córką Andrzeja i Marianny Wojciechowskiej. Jego żona była młodsza o 5 lat. Małżonkowie zamieszkali w Będlewie w wynajętym bardzo skromnym mieszkaniu a właściwie czworakach. Szybko jego żona – Marianna zaczęła rodzić dzieci. W sumie to krótko trwające małżeństwo doczekało się ich sześcioro, w tym trzech synów i trzy córki: najstarszy Jan, potem Czesław, ur. w 1908 roku i Bolesław, ur. w 1915 roku, Stanisława, Konstancja i Godysława, urodzona w 1911 roku. Oczywiście nadal obowiązywała zasada pruska a następnie niemiecka, że polskie dzieci muszą nosić tylko imiona zawarte w niemieckim zarządzeniu. Jednak niedługa trwało ich małżeńskie pożycie. W związku z wybuchem I wojny światowej wszyscy poddani pruscy, bez względu na narodowość, zostali powołani do armii. To samo spotkało Johanna Wernera, który został wcielony do pułku piechoty a dokładnie do Infanterie – Regiment 47, 47 Pułku Piechoty im. Króla Bawarii Ludwika III. jako Wehrmann co można tłumaczyć na język polski jako strażak. W służbie wojskowej pomogły mu niewątpliwie dwie sprawy. Pierwsza, to znajomość języka niemieckiego i druga to fakt, że jego ojciec – Andrzej/Andreas/ był kanonierem w Poznaniu. Po skoszarowaniu i otrzymaniu wojskowego wyposażenia został Johann, wraz z całym pułkiem, wysłany na front niemiecko - francuski, na równinę Woevre, na wysokości Meuse, na północ od St.Mohiel oraz na tereny leśne pomiędzy St.Mihiel a Pont-a-Mousson. W archiwum rodzinnym zachowała się z tego okresu kronika jego oddziału, prowadzona w języku niemieckim i opisująca dzień do dniu toczone przez jego oddział walki. Jednak kronikarskie zapiski kończą się po dniu 20 marca 1915 roku. Został on wtedy ranny i umieszczony w szpitalu w Vinspille. Zachował się jego list do żony i dzieci, datowany 28 marca 1915 roku. Johann musiał przeczuwać nadchodzący kres życia, gdyż w tym liście, pisanym po polsku, żegna się z żoną i dziećmi. Pisze do każdej z tych osób kilka słów, napomina o prawym i rodzinnym życiu, wymieniając każdą wspomnianą osobę po imieniu. Tylko nie pisze nic do swego ostatniego, najmłodszego dziecka, to jest do syna Bolesława. Wynika z tego, że powołanie Johanna do wojska musiało nastąpić jesienią 1914 roku i to dość niespodziewanie. Jego żona – Marianna – była już wtedy w ciąży, o której ojciec jeszcze nie wiedział. I ten wspomniany list jest „ostatnim znakiem życia” od Johanna Wernera. Ów list oraz kronika oddziału zostały dostarczone jego żonie dopiero kilka miesięcy po śmierci Johanna. Życie Johanna Wernera i jego śmierć poszły by w zapomnienie gdyby nie zainteresowanie autora i jego żony genealogią. Oboje zaczęli szperać i poszukiwać w starych dokumentach informacji o dziadku Johanie i dlatego mogło powstać to opracowanie. Odnaleziono także miejsce jego pochówku. Dzięki działającej od 1926 roku Komisji German War Graves a następnie służby opiekuńczej /wolontariuszy/ Volksbundu odnaleziono grób Johanna. Jest on pochowany na cmentarzu wojennym w Thiaucourt – Regnieville, Block 21,Grab 1 a nazwisko Johanna Wernera zostało zapisane w księdze pamięci cmentarza. Tak więc wspólne działania władz niemieckich, pamiętających o swych żołnierzach bez względu na ich narodowość oraz pamięć bliskich pozwoliły wiele lat po śmierci odtworzyć najważniejsze fakty z rodzinnej historii. Adam Trzciński || Historia Polaka,który służył w niemieckiej armii w czasie I wojny światowej na foncie zachodnim

Go to: